CYWILIZACJA
Ostrów Wielkopolski
skwer ulice: Kaliska - Nowa Krępa,
wycinka drzew, stan w dniu 16.05.2010
(dziękujemy za fotografie)
Drzewa60.jpg (82478 bytes)
To już ostatnie dni tych drzew
Drzewa61.jpg (92179 bytes)
Drzewa63.jpg (77546 bytes)
Drzewa64.jpg (83826 bytes)
Drzewa65.jpg (100762 bytes)
  
20.06.2010
Grzech wycinania  - Tygodnik "Nasz Rynek" nr 23 ( 9.06.2010 ) logo_Nasz_Rynek.jpg (7557 bytes)

Od kilku miesięcy telewizja i radio w spotach edukacyjnych pouczają nas o nowych rodzajach grzechów - ekologicznych. Mowa oczywiście o zaśmiecaniu środowiska. Wszystko to w ramach kampanii ministerstwa środowiska: "Nie zaśmiecaj swojego sumienia". Pomysł całkiem niezły, chociaż wykonanie "takie se"! Chwilami odnoszę wrażenie, że spoty kierowane są do mało inteligentnych - nie obrażając nikogo - przygłupów. Chociaż właściwie? Spacerując wokół ostrowskiego zalewu Piaski Szczygliczka czy po równie uroczych okolicznych lasach, trudno jest się oprzeć wrażeniu, że przynajmniej niektórzy użytkownicy owych wspólnych dóbr naturalnych nie tryskają nadmiarem inteligencji. A już właściciele quadów ryjących leśne ostępy mogą uchodzić nawet za wspomnianych przygłupów. Tym nawet słodki Boże nie pomoże, a co dopiero jakiś ksiądz. No właśnie! Wracając do kampanii, co by nie mówić o formie i tak najważniejsza jest jej treść, z którą utożsamia się pewnie większość rodaków. Przynajmniej ta z czystszym sumieniem. Tych nie trzeba zbytnio przekonywać, by zmienili złe nawyki i zachowania, dotyczące postępowania z odpadami. Gorzej z pozostałymi. I tak w ekologicznych spotach widzimy rolnika, który "tak, jak wszyscy" wozi śmieci na dzikie wysypisko do lasu, zawstydzoną matkę, która przyznaje, że spala śmieci za domem i wypuszcza tym samym do atmosfery całą listę szkodliwych substancji, w tym: siarczki, chlorowodór, cyjanowodór, a nawet gospodynię na plebani, którą ksiądz upomina, żeby segregowała odpadki, bo te "mają swoje życie po życiu. Segregować je trzeba - mówi - sortować i na surowiec przerabiać". Bo wszystko to, poucza zatroskany ksiądz w reklamówce, "grzech ekologiczny!".

Pewnie każdy z nas ma na sumieniu mniejsze czy większe "grzeszki ekologiczne". Ale jest jeszcze jeden "grzech" niewypowiedziany w spocie reklamowym - grzech przyzwolenia! Nie ma znaczenia, czy kampania jest oceniana jako fajna, śmieszna czy "taka se", ważne, jak wiele osób zmieni po obejrzeniu owych scenek rodzajowych swe zachowanie. Ważne też, by palenie śmieci czy wywożenie ich do lasu nie odbywało się już za milczącym przyzwoleniem sąsiadów. Podobnie jest z milczącym "przyzwoleniem" rajców i mieszkańców miast - Ostrów nie jest w tym lepszy! - dla ludzi, którzy masowo wyrzynają w pień setki drzew z placów między blokowiskami, przyszkolnych skwerków, poboczy ulic, przyblokowych alejek. Do tego bezczelnie twierdzących, że w ten sposób dbają o zieleń w naszych miastach. Wszystko to pod pretekstem usuwania niebezpiecznych lub chorych drzew. Jednak sądząc chociażby po dokumentacji fotograficznej ściętych drzew, zamieszczonej na jednym z ostrowskich portali internetowych (i naocznie stwierdzonych faktach), jedno wydaje się pewne - jeśli ktoś jest tu niebezpiecznie chory, to na pewno nie drzewa! Wydawanie zgody na wycinanie dorodnych drzew przez urzędy i urzędników odpowiedzialnych za ochronę środowiska, to "grzech ekologiczny", za który po latach odpokutuje następne pokolenie ostrowiaków. Dziś taką pokutę cierpią powodzianie, którzy płacą za grzechy zaniedbań przeciwpowodziowych. Bo w ten sam sposób, cichcem i bezmyślnie, zlikwidowano w Polsce tzw. małą retencją z niewielkimi, ale za to licznymi stawami wtopionymi w krajobraz, małymi elektrowniami wodnymi i wiatrowymi, które niszczą przepisy podatkowe i koncerny energetyczne. Zatem skąd powódź? Ano właśnie stąd! Przekonywanie, że drzewa to "zielone płuca" miasta, nawet za komuny miało głęboki sens! Dziś w dobie demokracji kominkowej, to już tylko dyrdymały! I jeszcze jedno: trzeba mieć sumienie, żeby mieć co zaśmiecać!
(gap)


22.10.2010
Nie wycinajcie drzew - Tygodnik "Nasz Rynek" nr 42 ( 19.10.2010 ) logo_Nasz_Rynek.jpg (7557 bytes)

Gdy parę miesięcy temu pisałem felieton o grzechu wycinana drzew, nie przypuszczałem, że przyjdzie mi jeszcze raz wrócić do tego tematu. W dodatku w okolicznościach, które poruszyły, by nie rzec wstrząsnęły, mieszkańcami Ostrowa. Chodzi oczywiście o bulwersującą, a raczej szokującą, wycinkę alejki orzechowej w Parku Miejskim na przeciwko Urzędu Miejskiego i Starostwa Powiatowego. W ostatnich dniach jest to temat numer jeden w rozmowach ostrowian, którzy ze zdumieniem przecierali oczy na widok wyciętych w pień kilkudziesięciu okazałych drzew nadających temu miejscu niezwykłego uroku. Swoim wyglądem alejka wręcz zapraszała przechodniów, by usiąść na parkowej ławeczce i podumać w jej cieniu. Dzisiaj to miejsce jest przerażająco gołe, a sama aleja Powstańców Wielkopolskich wzdłuż parku optycznie przypomina co najmniej aleje Jerozolimskie w Warszawie. Obserwując prowadzoną w ostatnich latach na terenie Ostrowa "proekologiczną" wycinkę drzew, popadam w coraz większe przygnębienie i poczucie bezsilności. Z naszych ulic, skwerków i teraz z Parku Miejskiego znika coraz więcej dorodnych - często zdrowych! - drzew, które przez kilkadziesiąt lat jakoś nikomu nie zagrażały. Dopiero od kilku lat zgodnie z dyrektywami unijnymi ślepo niszczy się polski krajobraz, ogałacając go z polskich drzew uznawanych teraz za zwykłe chwasty. W ich miejsce nasadza się bardziej "szlachetne" drzewa, które wypierają rodzime gatunki, zmieniają całkowicie ekosystem, wprowadzają nowe choroby i szkodniki. Racja, z tamtych ponoć nie odłamują się gałęzie i na jesień nie spadają liście, co pewnie docenią ciecie sprzątający miasto. Sam obserwowałem na moim osiedlu takiego "matadora" walczącego z liśćmi okazałej wierzby rosnącej przed blokiem. Aż się wkurzył na to złośliwe drzewsko, napisał do "ochrony środowiska" i... wierzbę ścięto. A co!

Pewnie widok alejki orzechowej rosnącej przed oknami Prezydium też musiał nieźle wkurzyć jego lokatorów. W końcu ile można patrzeć na to samo? Do tego alejka okazała się ogromnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa naszego miasta i wręcz zbrodniczym narzędziem czyhającym na jego mieszkańców. Mało tego, sadzona była przez hitlerowców podczas okupacji (rękami polskich więźniów z ostrowskiego obozu pracy), a zatem to też sprawa porachunków polsko-niemieckich. Tym bardziej trzeba wyciąć! No i ekspertyza dendrologiczna tych pogrobowców III Rzeszy wykazała, że drzewa są zarażone tyfusem, pnie spróchniałe a orzechy trujące. Wyciąć! A wróble ćwierkały, że pod topór jeszcze miał iść także okazały kasztanowiec rosnący przed tyle co odrestaurowaną synagogą przy ul. Raszkowskiej. Na szczęście z tego pomysłu zrezygnowano i nie posadzono w jego miejsce dajmy na to palmy. Na Piaskach jedna już taka jest i wygląda "przecudnie", jak na brazylijskiej Copacabana. Jedna plastikowa palma, a jak światowo? Trudno dyskutować z takimi argumentami, bo to tak, jakby kopać się z koniem. Podobnie trudno dyskutować z tymi, którzy w rzekomej trosce o nas decydują o coraz bardziej drastycznej wycince drzew w mieście. Strach pomyśleć, co zostawimy następnym pokoleniom? Przerażające jest przy tym, jak bardzo się odczłowieczamy w usprawiedliwianiu takich decyzji. A może w miejscu wyciętych orzechów włodarze miasta zamierzają stawiać sobie pomniki? W takim razie proponuję "wyciąć" ich podczas najbliższych wyborów! Mnie jest po prostu - tak po ludzku - żal malowniczej orzechowej alejki! Tak jak każdego ściętego drzewa! Nawet, jeśli trzeba było!

(gap)

Powrót do witryny